21 października 2012

5. „Nie chciała zrobić z siebie idiotki.”



Przebrnęłam przez piąty rozdział! Jestem zadowolona, bo dzięki temu, co napisałam będę mieć duże pole do popisu w dalszej części opowiadania. Ostatnio postanowiłam usystematyzować swoje myśli na ten temat, dlatego wszystkie pomysły połączyłam w jedno i przelałam na papier. I muszę stwierdzić, że jeżeli dotrę do końca to będę z siebie cholernie dumna. Chciałabym, aby ta historia była niebanalna. Mam nadzieję, że taka właśnie będzie. Ale nie czas, by to oceniać.
Być może trochę odbiegłam od głównego tematu, ale zrobiłam to celowo. Z jednej strony ten rozdział wyjaśnia to, co prawdopodobnie wcześniej było niezrozumiałe, a z drugiej jest początkiem czegoś nowego.
Dziś w głośnikach: Alicia Keys – If I ain’t got you.
Zapraszam do czytania.


Hermiona stała w drzwiach ze zdziwioną i nieco skonfundowaną miną. Ocknęła się dopiero wtedy, kiedy Ruda wparowała do wnętrza jej pokoju z prędkością rakiety. Ginny wygodnie usadowiła się na łóżku przyjaciółki, w ogóle nie zwracając uwagi na to, w jakim stanie je pozostawiono. Gryfonka niemalże natychmiast ukryła twarz w dłoniach. Wówczas w dormitorium dało się słyszeć przytłumiony szloch. Po chwili z łazienki wyszedł Ron. Zobaczywszy swoją płaczącą siostrę, spojrzał w kierunku Hermiony, oczekując wyjaśnienia, jednak żadne nie wybrzmiało. Dziewczyna niemym gestem poprosiła Rona, aby zostawił je same. Gryfon usiłował protestować, wprawdzie to nie poskutkowało, więc zrezygnowany opuścił dormitorium.
- Ginny, co się stało? Co zrobił Harry? – Dziewczyna przysiadła się do Rudej i otuliła ją ramieniem.
- Miona… Dlaczego on traktuje mnie… jak dziecko? – Wydukała przez łzy. – Przecież dzieli nas tylko rok różnicy! Tylko jeden rok!
- Rozmawiałaś z nim?
- Rozmawiałam? Pff, wielkie słowo – prychnęła. – Powiedziałam mu, że chciałabym z nim poważnie porozmawiać
- I co on na to? – Zapytała z nieskrywaną ciekawością.
- To była krótka piłka: „A o czym ty chcesz ze mną rozmawiać? Wybacz, ale mam ważniejsze sprawy na głowie.” Fajnie, nie?
- Nie, niefajnie. Ginny, rozumiem twoje rozgoryczenie. Ale ty też powinnaś zrozumieć Harrego. Wiesz dobrze, że Voldemort się odrodził, dlatego Harry znów zamierza opuścić Hogwart w poszukiwaniu horkruksów. Nie wiemy, czy w ogóle wróci. Wrócą… - Hermiona posmutniała. – On na pewno zdaje sobie z tego sprawę i pewnie dlatego nie chce w nic się zaangażować.
- Przecież Ron też zamierza wyruszyć z Harrym, a jakoś go to nie uchroniło przed zaangażowaniem! – Krzyknęła Ginny po czym w dormitorium zapanowała głęboka cisza.

~*~

Bóg wie, co kryje się w świecie o niewielkim znaczeniu,
za łzami, wewnątrz kłamstwa,
za tysiącami powoli umierających zachodów Słońca.
Bóg wie, co kryje się w słabych i pijanych sercach.
Myślę, że zapukała do nich samotność.
Nikt nie musi być sam.*

~*~

W dormitorium chłopców Harry zamyślony pochylał się nad kufrem, uporczywie szukając w nim podręcznika do zaklęć. Wprawdzie znał ich już wiele, ale postanowił wziąć sobie do serca rady Hermiony. Jej pomoc była mu teraz niezbędna, jednak tym razem tylko w taki sposób mógł z niej skorzystać. Nie zgodził się bowiem na to, aby razem z nim i Ronem poszukiwała kolejnych horkruksów. Nie chciał narażać jej na tak ogromne niebezpieczeństwo, a aprobata profesora Dumbledore’a tylko utwierdziła go w tym przekonaniu. Harry zamknął wieko kufra i usiadł na łóżku. W dłoniach nerwowo ściskał przed chwilą znaleziony podręcznik i zastanawiał się nad możliwymi konsekwencjami swojej decyzji.  Natarczywe myśli szturmem wdzierały się do jego głowy. Targały nim różne, często sprzeczne ze sobą emocje, mimo to jednego był całkowicie pewien. Wiedział, że dobrze postąpił i wiedział również, że gdyby miał tę decyzję podjąć drugi raz, brzmiałaby tak samo. Niemniej, cały czas miał przed oczami minę Hermiony, kiedy oznajmił jej, co postanowił. Było to deszczowe popołudnie pod koniec sierpnia. Jak zwykle na kilka dni przed wyjazdem do Hogwartu wszyscy zebrali się w Norze. Harry od pewnego czasu próbował ułożyć sobie w głowie scenariusz rozmowy z Hermioną. Wiedział, że będzie mu bardzo trudno oznajmić jej coś, czego pewnie w ogóle się nie spodziewała, a co dla niego od pewnego czasu stało się oczywistością. Postanowił jednak nie odkładać tego na później, bo przecież już i tak długo z tym zwlekał. Zdecydował, że porozmawia z nią jeszcze tego samego dnia. Po obiedzie poszedł za Hermioną do pokoju, w którym nocowała. Kiedy stanął przed drzwiami, wziął głęboki wdech i cicho zapukał. Po chwili w drzwiach stanęła Hermiona.
- Chodź, Harry – gestem dłoni zaprosiła go do środka, jednocześnie bacznie obserwując wyraz jego twarzy. – Wiesz, masz taką minę, jakby stało się coś złego.
- Nie, nie stało się. To znaczy, mogłoby się stać, ale się nie stanie – w słowa Harrego zaczął wkradać się niepokój.
- Możesz mówić jaśniej? – Hermiona łypnęła na niego podejrzliwie.
- Chciałbym, żebyś dobrze mnie zrozumiała. To wszystko absolutnie nie jest wymierzone w ciebie. Po prostu doszedłem do wniosku, że tak będzie lepiej.
- Harry, przepraszam, ale nie wiem, o czym mówisz.
- Hermiona, nie zgadzam się na to, żebyś szukała z nami horkruksów – Wybraniec spojrzał dziewczynie prosto w oczy.
- Nie! Nie, nie, nie! Harry, powiedz, że żartujesz! – Krzyknęła, a jej oczy ciskały złowrogie ogniki.
- Nie żartuję. To już postanowione – odpowiedział spokojnie.
- Czyli co? Nie jestem wam już potrzebna?
- Tego przecież nie powiedziałem! Jak ty możesz tak mówić?!
- A jak ty możesz tak robić?! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. Że zawsze możemy liczyć na siebie, że możemy sobie pomagać! A tymczasem ty mówisz mi coś takiego i twierdzisz, że to nie jest wymierzone we mnie? To śmieszne!
- Hermiona…
- Daj mi spokój!
Dziewczyna wybiegła z pokoju, trzaskając drzwiami. Szybko zbiegła po schodach i nie zwracając na spojrzenia zdziwionych Weasleyów, wybiegła z Nory. Harry próbował ją dogonić, ale w podwórzu powstrzymał go Ron.
- Harry, daj jej trochę czasu. Ona musi ochłonąć. Przemyśli wszystko, a jak wróci to porozmawiacie spokojnie.
Minęło kilka godzin, powoli zapadał zmierzch. Harry i Ron siedzieli na kanapie w salonie, czekając na powrót brązowowłosej Gryfonki. W pewnym momencie zza okna kolejny raz tego dnia dało się usłyszeć szum deszczu. Kilka minut później w drzwiach stanęła Hermiona.
- Rób, co chcesz – powiedziała smutno, przerywając niezręczną ciszę i ruszyła na górę. Po chwili chłopcy usłyszeli tylko trzask zamykanych drzwi.
Podobny trzask wyrwał Harrego z letargu:
- Co się stało, Ron? Wyglądasz jak… - Powiedział, jednocześnie lustrując przyjaciela.
- To chyba ja powinienem zapytać, co się stało – oznajmił poirytowany Gryfon. – Wyobraź sobie, że byłem u Hermiony, kiedy wpadła do niej moja siostra trochę bardziej wkurzona niż ja teraz. I wtedy sobie pomyślałem: „Harry na pewno by coś wiedział.” Mam rację?
- Kurde, Ron! Przecież dobrze wiesz jak jest. Za kilka dni ruszamy w drogę. Nie mogę jej teraz wyznać, że… - Zaczął Wybraniec. – Nie chcę, żeby cokolwiek nas wiązało, nie chcę, żeby Ginny czuła się w jakikolwiek sposób zobowiązana. Z prostego powodu – nie wiem, czy wrócę. Chciałbym, żeby była szczęśliwa. To wszystko.
- Dobrze, Harry. Ja to wszystko rozumiem. Proszę cię tylko, żebyś nie traktował jej w taki sposób. Ja to wiem i ty też to wiesz, że Ginny jest dla ciebie ważna. Wcześniej była dla ciebie tylko moją młodszą siostrą. Ale przecież to się zmieniło. Zakochałeś się w młodej dziewczynie, która – owszem - jest moją siostrą, ale na Merlina, ona nie ma już siedmiu lat! Porozmawiaj z nią jak najszybciej, bo kiedy wrócimy – o ile w ogóle tak się stanie – może już być za późno i dobrze o tym wiesz.

~*~

Ty i ja,
mówiłeś mi, że zawsze będzie tak.
Dzisiaj czas
zatrzymał w miejscu nasze serca dwa.
Stało się,
te słowa mi zburzyły cały świat.
Twoja twarz
jest taka obca - nagle nie ma Cię, nie ma nas.**

~*~

Na zewnątrz powoli zapadał zmierzch. Zza okna dobiegał jedynie dźwięk kropel uderzających w parapet. Jednak zimna i nieprzyjemna aura nijak miała się do atmosfery, która od jakiegoś czasu zaczęła panować w dormitorium Hermiony. Rozgoryczenie ustąpiło miejsca spokojnej, a czasem nawet wesołej rozmowie. Brązowowłosa dzięki swoim dyplomatycznym umiejętnościom udobruchała Ginny. Dlatego też zza drzwi jej pokoju zaczęły dobiegać głośne śmiechy, które poinformowały pozostałych prefektów, przebywających w Pokoju Wspólnym, że dziewczyny bardzo dobrze się bawią.
- Miona, dziękuję! – Powiedziała Ruda, kiedy już uspokoiła się po kolejnej salwie śmiechu.
- Za co? Przecież nic takiego nie zrobiłam.
- Za poprawienie nastroju. Za wszystko. Dobrze mieć taką przyjaciółkę. Ale mam jedną prośbę. Nie mów nic Ronowi, ok?
- Myślę, że on i tak domyśla się, o co mogło chodzić. Ale jeśli będzie pytał to obiecuję ci, że ode mnie się tego nie dowie – Hermiona uśmiechnęła się, a Ruda pocałowała ją w czoło.
- Na ciebie zawsze można liczyć! – Wykrzyknęła i już miała podnosić się z łóżka, ale zauważyła coś, co wcześniej umknęło jej uwadze. – Hermiona, Ron był tu zanim przyszłam, tak? – Zapytała, powoli kojarząc fakty.
- No… był. Przecież go widziałaś… Dlaczego o to pytasz? – Gryfonka zarumieniła się na myśl o tym, co działo się w jej dormitorium przed przyjściem Ginny.
- No właśnie dlatego! – Ruda kiwnęła głową w kierunku pościeli, która w połowie znajdowała się na podłodze. – Miona, czy ty i Ron? No wiesz…
Ginewro Weasley, chyba zwariowałaś! – Oburzyła się Hermiona, tym samym pokazując jak na dłoni jeszcze większe zakłopotanie.
- Tak, na pewno. I pewnie dlatego tak się czerwienisz! – Roześmiała się Weasleyówna.
- Ginny, no wiesz! Po prostu twoje pytanie mnie zaskoczyło. A poza tym Ron to twój brat, chyba nie chcesz wiedzieć, co robi kiedy…
- Ok, nie chcę – Ruda ponownie roześmiała się, tym samym ucinając temat. – Na Merlina! Późno się zrobiło. Idziemy na kolację?
- Tak, jasne! Zgłodniałam już trochę.
Gryfonki opuściły dormitorium oraz Pokój Wspólny prefektów naczelnych i udały się w stronę Wielkiej Sali. Przed drzwiami czekali już na nie chłopcy, żywo o czymś dyskutując. Dziewczyny zostały przez nich zauważone dopiero, kiedy stanęły obok.
- Idziecie? – Zapytała Hermiona, wchodząc razem z Ronem do WS. Ginny postanowiła podążyć ich śladami. Kiedy odwróciła się od Harrego, ten zatrzymał ją, łapiąc za ramię.
- Ginny, przepraszam – ogarnął kosmyk jej włosów. – Przepraszam za moje zachowanie.
- Nic to nie zmienia – odparła Ruda, nie zaszczycając go swoim spojrzeniem. Wyrwała ramię spod jego uścisku i już miała odejść, kiedy usłyszała za sobą głos Harrego.
- Miałaś rację. Powinniśmy porozmawiać. Co ty na to, żebyśmy poszli jutro na spacer? – Zapytał z nadzieją w głosie.
- Dam ci znać – Ginny odwróciła nieznacznie głowę, odpowiadając wypranym z emocji głosem i ruszyła w kierunku stołu Gryffindoru.

~*~

Nie chcę być tą, która powie pierwsza „żegnaj”,
ale będę.
Nie chcę siedzieć na chodniku, kiedy będziesz mnie opuszczał,
ale będę.
Może w przyszłości postanowisz wrócić.
Jedynym sposobem, by się o tym przekonać to pozwolić Ci odejść.***

~*~

Podczas kolacji wszyscy żywo ze sobą rozmawiali. Tylko Harry grzebał od niechcenia widelcem w talerzu i do nikogo się nie odzywał. Hermiona wraz z Ronem usiłowali wciągnąć go do rozmowy, jednak mimo wielu prób ich starania spełzły na niczym. Harry posępnie spoglądał na Weasleyównę, mimo to dziewczyna ignorowała go przez cały czas trwania kolacji. Przyjaciele postanowili, że dadzą mu spokój,  ponownie pogrążając się w rozmowie. W pewnym momencie Gryfonka poczuła na sobie czyjś wzrok. Lekko uniosła głowę znad talerza, omiatając wzrokiem wszystkich obecnych w WS. Kiedy zorientowała się, że tylko Malfoy spogląda w jej stronę, natychmiast odwróciła wzrok.

~*~

Od chwili tej pamiętnej rozmowy minęło kilka dni. W tym czasie Gryfonka unikała blondyna jak ognia. Starała się nie dawać mu też żadnych okazji do docinania jej. Cały czas zastanawiała się, o co mu chodziło, kiedy przyszedł do niej tego wieczoru. To wspomnienie nie dawało jej spokoju. Miała poczucie, że dała wciągnąć się w jakąś jego gierkę. Nie wiedziała tylko, co jest jej nagrodą. Był jeszcze ten powracający sen, który pojawił się jakiś czas temu. Nie miała pojęcia, co on oznacza, a jednocześnie czuła jakby ktoś wkradał się w jej myśli. Na początku próbowała połączyć ze sobą te dwie sprawy, jednak szybko porzuciła ten pomysł. Mimo to nie mogła pozbyć się wrażenia, że gdzieś już słyszała głos, przez który każdej nocy budziła się z krzykiem. Z zamyślenia wyrwał ją głośny śmiech Gryfonów, który wybuchł po tym jak Ginny i Ron zaczęli spierać się o rolę kobiet i mężczyzn w związkach. Hermiona wstała od stołu, wymieniając porozumiewawczy uśmiech z Ginny. Natomiast Harrego poklepała delikatnie po ramieniu, aby dodać mu otuchy. Już miała wychodzić, ale przy drzwiach dogonił ją Ron.
- Hermiona, nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać o tym, co się dziś stało? – Zagadnął, łapiąc ją za rękę.
- Chyba o tym, co się nie stało – brązowowłosa uśmiechnęła się. – Przepraszam Ron, ale przełóżmy to na jutro, ok?
- Ok – chłopak odwzajemnił jej uśmiech i pocałował ją w czoło. – Odprowadzić cię?
- Wiesz, lepiej będzie, jeśli wrócisz do Wielkiej Sali, bo obawiam się, że pozostawienie Ginny i Harrego samych na tak długo nie poskutkuje niczym dobrym.
- Tak, faktycznie. Lecę, do jutra! – Ron puścił oko w jej stronę i popędził z powrotem do WS.

~*~

Ludzie mówię, że słyszę tylko to, co chcę.
To bardzo prawdziwe!
Ludzie mówią, że widzę tylko to, co chcę.
Więc czemu widzę Cię?****

~*~

Brązowowłosa zaczęła pokonywać kolejne stopnie, marząc zaledwie o gorącej kąpieli. Po pięciu minutach znalazła się przed portretem. Wypowiedziała wymagane hasło i przeszła przez otwór za obrazem. Po chwili była już w swoim dormitorium. Od razu udała się w stronę łazienki. Nalała gorącej wody do wanny, która wypełniła się dużą ilością piany. Powoli zaczęła zdejmować z siebie ubrania. Kiedy rozebrała sweter, zauważyła u nasady szyi niewielką, ale bardzo ciemną malinkę. Ten widok wywołał u niej wspomnienie dzisiejszego popołudnia. Hermiona zanurzyła się w wodzie, a piana, która się wytworzyła niemalże całkowicie ją okryła. Dziewczyna przymknęła powieki, delektując się przyjemnym gorącem, które otaczało całe jej ciało. Tymczasem to, co działo się w jej głowie zupełnie nie współgrało z tym, co na zewnątrz. Przed jej oczami pojawiały się kolejne obrazy mijającego dnia. „Przecież nigdy taka nie byłam. Nigdy nie interesowały mnie TAKIE rzeczy. Głupia, dlaczego się tak zachowałaś?! Tak zachowałby się Ma… Malfoy, ale nie ty! Jak dobrze, że Ginny zapukała do drzwi…” Leżała w wannie starając się odprężyć, aczkolwiek ciągle powracające myśli nie pozwalały jej na chwilę relaksu. Po godzinie zdecydowała się wyjść z wanny. Bez pośpiechu dokończyła wieczorną toaletę, po czym udała się do pokoju z zamiarem doprowadzenia swojego posłania do odpowiedniego stanu. Kiedy już to zrobiła, usiadła wygodnie, opierając się o twardą ramę dębowego łóżka, zapaliła lampkę i sięgnęła po książkę. „Tylko jeden rozdział” – pomyślała, otwierając w miejscu, gdzie ostatnio skończyła czytać. Spojrzała na zegarek, którego wskazówki ułożyły się w dwudziestą drugą. Zagłębiła się w lekturze, jednak nie była w stanie się skupić, ponieważ zza ściany dobiegały do niej dziwne odgłosy. Postanowiła je ignorować. Tymczasem im bardziej starała się nie zwracać na nie uwagi tym większe miała wrażenie, że owe odgłosy stają się coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Nie miała jednak pewności, co to za dźwięki. Spojrzała ze złością w stronę dormitorium Ślizgona. Przez chwilę wahała się, co począć. Nie chciała zrobić z siebie idiotki, jednak odgłosy coraz bardziej ja irytowały. Walczyła ze sobą w myślach. Mimo ogromnej niechęci zwlokła się z łóżka. Nałożyła na siebie swój ulubiony biały szlafrok, który ledwie zakrywał jej opalone uda. Przebiegła przez korytarz i bez chwili namysłu wparowała do pokoju blondyna. To co tam zastała niemalże zwaliło ją z nóg.
- Boże jedyny w niebiosach i święci Aniołowie. Malfoy, jesteś o-brzy-dli-wy!


_____________

Wykorzystane utwory:
* - Birdy - People Help The People.
** - Sylwia Wiśniewska – 12 łez.
*** - Ingrid Michaelson – Maybe.
**** - One Night Only - You and me.

10 komentarzy:

  1. O jezu, co on tam robił? To znaczy domyślam się, co on tam robił, ale... ale nie. Biedna Hermiona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam;) bardzo fajnie piszesz;) ciekawie, czytając Twojego bloga nie mam silnego wrażenia, że gdzieś to już było, a to rzadkość;) Mam tylko jedną uwagę, czarna czcionka jest mało czytelna na szarym tle. Po dłuższym czytaniu jest to trochę męczące;) Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny udany rozdział. Ginny naprawdę trochę za ostro potraktowała Harry'ego, ale cóż :) Nie mogę się doczekać nowego rozdziału i kolejnej dawki Dramione <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Taa nie męcz oczy czytelnikom i zmień kolor czcionki!!! Mam kilka teorii czego on mógł tam robić:
    - Draco grzebał w nosie i zjadał zawartość :)(nie mógł dobrze dosięgnąć i stąd te odgłosy)
    - Draco obmaca chłopaka/dziecko/emeryta/psa/czyjąś bieliznę. (niepotrzebne skreślić)
    - Draco paraduje po pokoju w damskiej bieliźnie :} z dużą ilością koronek, haftek i wcięć, wydając przy tym odgłosy zachwytu.
    - Draco zaspokaja swojej seksualne doznania sam niczym Marlyn Manson. (jeśli wiesz o co mi chodzi).
    Mam nadzieję, ze któraś z tych odpowiedzi będzie trafna. :) czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anguso kochana, Ty sie tak nie rozpedzaj. Nie chcę mieć koszmarow ;)

      Usuń
  5. Ciekawe co on tam robił... Domyślam się oczywiście , ale mam dwie teorie XDD Blog bardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na następną notkę ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy kolejny rozdzial ???? nie moge sie doczekac:)

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy kolejny ?? bo czekam juz dluzszy czas i nic :( a jestem bardzo ciekawa co bedzie dalej ;D

    OdpowiedzUsuń

Witaj, Czytelniku. :) Cieszę się, że postanowiłeś zostawić komentarz. Mam nadzieję, że ślad, który po sobie pozostawisz będzie aprobatą dla mojej pracy lub konstruktywną krytyką. Pozdrawiam! :)