Przebrnęłam
przez piąty rozdział! Jestem zadowolona, bo dzięki temu, co napisałam będę mieć
duże pole do popisu w dalszej części opowiadania. Ostatnio postanowiłam
usystematyzować swoje myśli na ten temat, dlatego wszystkie pomysły połączyłam
w jedno i przelałam na papier. I muszę stwierdzić, że jeżeli dotrę do końca to
będę z siebie cholernie dumna. Chciałabym, aby ta historia była niebanalna. Mam
nadzieję, że taka właśnie będzie. Ale nie czas, by to oceniać.
Być może trochę
odbiegłam od głównego tematu, ale zrobiłam to celowo. Z jednej strony ten
rozdział wyjaśnia to, co prawdopodobnie wcześniej było niezrozumiałe, a z
drugiej jest początkiem czegoś nowego.
Dziś w
głośnikach: Alicia Keys – If I ain’t got you.
Zapraszam do czytania.
Zapraszam do czytania.
Hermiona stała w
drzwiach ze zdziwioną i nieco skonfundowaną miną. Ocknęła się dopiero wtedy,
kiedy Ruda wparowała do wnętrza jej pokoju z prędkością rakiety. Ginny wygodnie
usadowiła się na łóżku przyjaciółki, w ogóle nie zwracając uwagi na to, w jakim
stanie je pozostawiono. Gryfonka niemalże natychmiast ukryła twarz w dłoniach.
Wówczas w dormitorium dało się słyszeć przytłumiony szloch. Po chwili z
łazienki wyszedł Ron. Zobaczywszy swoją płaczącą siostrę, spojrzał w kierunku
Hermiony, oczekując wyjaśnienia, jednak żadne nie wybrzmiało. Dziewczyna niemym
gestem poprosiła Rona, aby zostawił je same. Gryfon usiłował protestować,
wprawdzie to nie poskutkowało, więc zrezygnowany opuścił dormitorium.
- Ginny, co się
stało? Co zrobił Harry? – Dziewczyna przysiadła się do Rudej i otuliła ją
ramieniem.
- Miona…
Dlaczego on traktuje mnie… jak dziecko? – Wydukała przez łzy. – Przecież dzieli
nas tylko rok różnicy! Tylko jeden rok!
- Rozmawiałaś z
nim?
- Rozmawiałam?
Pff, wielkie słowo – prychnęła. – Powiedziałam mu, że chciałabym z nim poważnie
porozmawiać
- I co on na to?
– Zapytała z nieskrywaną ciekawością.
- To była krótka
piłka: „A o czym ty chcesz ze mną
rozmawiać? Wybacz, ale mam ważniejsze sprawy na głowie.” Fajnie, nie?
- Nie,
niefajnie. Ginny, rozumiem twoje rozgoryczenie. Ale ty też powinnaś zrozumieć
Harrego. Wiesz dobrze, że Voldemort się odrodził, dlatego Harry znów zamierza
opuścić Hogwart w poszukiwaniu horkruksów. Nie wiemy, czy w ogóle wróci. Wrócą…
- Hermiona posmutniała. – On na pewno zdaje sobie z tego sprawę i pewnie
dlatego nie chce w nic się zaangażować.
- Przecież Ron
też zamierza wyruszyć z Harrym, a jakoś go to nie uchroniło przed
zaangażowaniem! – Krzyknęła Ginny po czym w dormitorium zapanowała głęboka
cisza.
~*~
Bóg wie, co
kryje się w świecie o niewielkim znaczeniu,
za łzami,
wewnątrz kłamstwa,
za tysiącami
powoli umierających zachodów Słońca.
Bóg wie, co
kryje się w słabych i pijanych sercach.
Myślę, że
zapukała do nich samotność.
Nikt nie musi
być sam.*
~*~
W dormitorium
chłopców Harry zamyślony pochylał się nad kufrem, uporczywie szukając w nim
podręcznika do zaklęć. Wprawdzie znał ich już wiele, ale postanowił wziąć sobie
do serca rady Hermiony. Jej pomoc była mu teraz niezbędna, jednak tym razem
tylko w taki sposób mógł z niej skorzystać. Nie zgodził się bowiem na to, aby
razem z nim i Ronem poszukiwała kolejnych horkruksów. Nie chciał narażać jej na
tak ogromne niebezpieczeństwo, a aprobata profesora Dumbledore’a tylko
utwierdziła go w tym przekonaniu. Harry zamknął wieko kufra i usiadł na łóżku.
W dłoniach nerwowo ściskał przed chwilą znaleziony podręcznik i zastanawiał się
nad możliwymi konsekwencjami swojej decyzji.
Natarczywe myśli szturmem wdzierały się do jego głowy. Targały nim
różne, często sprzeczne ze sobą emocje, mimo to jednego był całkowicie pewien.
Wiedział, że dobrze postąpił i wiedział również, że gdyby miał tę decyzję
podjąć drugi raz, brzmiałaby tak samo. Niemniej, cały czas miał przed oczami
minę Hermiony, kiedy oznajmił jej, co postanowił. Było to deszczowe popołudnie pod koniec sierpnia. Jak zwykle na kilka
dni przed wyjazdem do Hogwartu wszyscy zebrali się w Norze. Harry od pewnego
czasu próbował ułożyć sobie w głowie scenariusz rozmowy z Hermioną. Wiedział,
że będzie mu bardzo trudno oznajmić jej coś, czego pewnie w ogóle się nie
spodziewała, a co dla niego od pewnego czasu stało się oczywistością.
Postanowił jednak nie odkładać tego na później, bo przecież już i tak długo z
tym zwlekał. Zdecydował, że porozmawia z nią jeszcze tego samego dnia. Po
obiedzie poszedł za Hermioną do pokoju, w którym nocowała. Kiedy stanął przed
drzwiami, wziął głęboki wdech i cicho zapukał. Po chwili w drzwiach stanęła
Hermiona.
- Chodź, Harry – gestem dłoni zaprosiła go do
środka, jednocześnie bacznie obserwując wyraz jego twarzy. – Wiesz, masz taką
minę, jakby stało się coś złego.
- Nie, nie stało się. To znaczy, mogłoby się stać,
ale się nie stanie – w słowa Harrego zaczął wkradać się niepokój.
- Możesz mówić jaśniej? – Hermiona łypnęła na niego
podejrzliwie.
- Chciałbym, żebyś dobrze mnie zrozumiała. To
wszystko absolutnie nie jest wymierzone w ciebie. Po prostu doszedłem do
wniosku, że tak będzie lepiej.
- Harry, przepraszam, ale nie wiem, o czym mówisz.
- Hermiona, nie zgadzam się na to, żebyś szukała z
nami horkruksów – Wybraniec spojrzał dziewczynie prosto w oczy.
- Nie! Nie, nie, nie! Harry, powiedz, że żartujesz!
– Krzyknęła, a jej oczy ciskały złowrogie ogniki.
- Nie żartuję. To już postanowione – odpowiedział
spokojnie.
- Czyli co? Nie jestem wam już potrzebna?
- Tego przecież nie powiedziałem! Jak ty możesz tak
mówić?!
- A jak ty możesz tak robić?! Myślałam, że jesteśmy
przyjaciółmi. Że zawsze możemy liczyć na siebie, że możemy sobie pomagać! A
tymczasem ty mówisz mi coś takiego i twierdzisz, że to nie jest wymierzone we
mnie? To śmieszne!
- Hermiona…
- Daj mi spokój!
Dziewczyna wybiegła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Szybko zbiegła po schodach i nie zwracając na spojrzenia zdziwionych Weasleyów,
wybiegła z Nory. Harry próbował ją dogonić, ale w podwórzu powstrzymał go Ron.
- Harry, daj jej trochę czasu. Ona musi ochłonąć.
Przemyśli wszystko, a jak wróci to porozmawiacie spokojnie.
Minęło kilka godzin, powoli zapadał zmierzch. Harry
i Ron siedzieli na kanapie w salonie, czekając na powrót brązowowłosej
Gryfonki. W pewnym momencie zza okna kolejny raz tego dnia dało się usłyszeć
szum deszczu. Kilka minut później w drzwiach stanęła Hermiona.
- Rób, co chcesz – powiedziała smutno, przerywając niezręczną
ciszę i ruszyła na górę. Po chwili chłopcy usłyszeli tylko trzask zamykanych
drzwi.
Podobny trzask
wyrwał Harrego z letargu:
- Co się stało,
Ron? Wyglądasz jak… - Powiedział, jednocześnie lustrując przyjaciela.
- To chyba ja powinienem
zapytać, co się stało – oznajmił poirytowany Gryfon. – Wyobraź sobie, że byłem
u Hermiony, kiedy wpadła do niej moja siostra trochę bardziej wkurzona niż ja teraz.
I wtedy sobie pomyślałem: „Harry na pewno
by coś wiedział.” Mam rację?
- Kurde, Ron! Przecież
dobrze wiesz jak jest. Za kilka dni ruszamy w drogę. Nie mogę jej teraz wyznać,
że… - Zaczął Wybraniec. – Nie chcę, żeby cokolwiek nas wiązało, nie chcę, żeby
Ginny czuła się w jakikolwiek sposób zobowiązana. Z prostego powodu – nie wiem,
czy wrócę. Chciałbym, żeby była szczęśliwa. To wszystko.
- Dobrze, Harry.
Ja to wszystko rozumiem. Proszę cię tylko, żebyś nie traktował jej w taki
sposób. Ja to wiem i ty też to wiesz, że Ginny jest dla ciebie ważna. Wcześniej
była dla ciebie tylko moją młodszą siostrą. Ale przecież to się zmieniło.
Zakochałeś się w młodej dziewczynie, która – owszem - jest moją siostrą, ale na
Merlina, ona nie ma już siedmiu lat! Porozmawiaj z nią jak najszybciej, bo
kiedy wrócimy – o ile w ogóle tak się stanie – może już być za późno i dobrze o
tym wiesz.
~*~
Ty i ja,
mówiłeś mi, że zawsze będzie tak.
Dzisiaj czas
zatrzymał w miejscu nasze serca dwa.
Stało się,
te słowa mi zburzyły cały świat.
Twoja twarz
jest taka obca - nagle nie ma Cię, nie ma nas.**
~*~
Na zewnątrz
powoli zapadał zmierzch. Zza okna dobiegał jedynie dźwięk kropel uderzających w
parapet. Jednak zimna i nieprzyjemna aura nijak miała się do atmosfery, która
od jakiegoś czasu zaczęła panować w dormitorium Hermiony. Rozgoryczenie ustąpiło
miejsca spokojnej, a czasem nawet wesołej rozmowie. Brązowowłosa dzięki swoim
dyplomatycznym umiejętnościom udobruchała Ginny. Dlatego też zza drzwi jej
pokoju zaczęły dobiegać głośne śmiechy, które poinformowały pozostałych
prefektów, przebywających w Pokoju Wspólnym, że dziewczyny bardzo dobrze się
bawią.
- Miona,
dziękuję! – Powiedziała Ruda, kiedy już uspokoiła się po kolejnej salwie
śmiechu.
- Za co?
Przecież nic takiego nie zrobiłam.
- Za poprawienie
nastroju. Za wszystko. Dobrze mieć taką przyjaciółkę. Ale mam jedną prośbę. Nie
mów nic Ronowi, ok?
- Myślę, że on i
tak domyśla się, o co mogło chodzić. Ale jeśli będzie pytał to obiecuję ci, że
ode mnie się tego nie dowie – Hermiona uśmiechnęła się, a Ruda pocałowała ją w
czoło.
- Na ciebie zawsze
można liczyć! – Wykrzyknęła i już miała podnosić się z łóżka, ale zauważyła
coś, co wcześniej umknęło jej uwadze. – Hermiona, Ron był tu zanim przyszłam,
tak? – Zapytała, powoli kojarząc fakty.
- No… był.
Przecież go widziałaś… Dlaczego o to pytasz? – Gryfonka zarumieniła się na myśl
o tym, co działo się w jej dormitorium przed przyjściem Ginny.
- No właśnie
dlatego! – Ruda kiwnęła głową w kierunku pościeli, która w połowie znajdowała
się na podłodze. – Miona, czy ty i Ron? No wiesz…
Ginewro Weasley,
chyba zwariowałaś! – Oburzyła się Hermiona, tym samym pokazując jak na dłoni
jeszcze większe zakłopotanie.
- Tak, na pewno.
I pewnie dlatego tak się czerwienisz! – Roześmiała się Weasleyówna.
- Ginny, no
wiesz! Po prostu twoje pytanie mnie zaskoczyło. A poza tym Ron to twój brat,
chyba nie chcesz wiedzieć, co robi kiedy…
- Ok, nie chcę –
Ruda ponownie roześmiała się, tym samym ucinając temat. – Na Merlina! Późno się
zrobiło. Idziemy na kolację?
- Tak, jasne!
Zgłodniałam już trochę.
Gryfonki
opuściły dormitorium oraz Pokój Wspólny prefektów naczelnych i udały się w
stronę Wielkiej Sali. Przed drzwiami czekali już na nie chłopcy, żywo o czymś
dyskutując. Dziewczyny zostały przez nich zauważone dopiero, kiedy stanęły
obok.
- Idziecie? –
Zapytała Hermiona, wchodząc razem z Ronem do WS. Ginny postanowiła podążyć ich
śladami. Kiedy odwróciła się od Harrego, ten zatrzymał ją, łapiąc za ramię.
- Ginny,
przepraszam – ogarnął kosmyk jej włosów. – Przepraszam za moje zachowanie.
- Nic to nie
zmienia – odparła Ruda, nie zaszczycając go swoim spojrzeniem. Wyrwała ramię
spod jego uścisku i już miała odejść, kiedy usłyszała za sobą głos Harrego.
- Miałaś rację.
Powinniśmy porozmawiać. Co ty na to, żebyśmy poszli jutro na spacer? – Zapytał
z nadzieją w głosie.
- Dam ci znać – Ginny
odwróciła nieznacznie głowę, odpowiadając wypranym z emocji głosem i ruszyła w
kierunku stołu Gryffindoru.
~*~
Nie chcę być tą, która powie pierwsza „żegnaj”,
ale będę.
Nie chcę siedzieć na chodniku, kiedy będziesz mnie opuszczał,
ale będę.
Może w przyszłości postanowisz wrócić.
Jedynym sposobem, by się o tym przekonać to pozwolić Ci odejść.***
~*~
Podczas kolacji
wszyscy żywo ze sobą rozmawiali. Tylko Harry grzebał od niechcenia widelcem w
talerzu i do nikogo się nie odzywał. Hermiona wraz z Ronem usiłowali wciągnąć
go do rozmowy, jednak mimo wielu prób ich starania spełzły na niczym. Harry
posępnie spoglądał na Weasleyównę, mimo to dziewczyna ignorowała go przez cały
czas trwania kolacji. Przyjaciele postanowili, że dadzą mu spokój, ponownie pogrążając się w rozmowie. W pewnym
momencie Gryfonka poczuła na sobie czyjś wzrok. Lekko uniosła głowę znad
talerza, omiatając wzrokiem wszystkich obecnych w WS. Kiedy zorientowała się,
że tylko Malfoy spogląda w jej stronę, natychmiast odwróciła wzrok.
~*~
Od chwili tej
pamiętnej rozmowy minęło kilka dni. W tym czasie Gryfonka unikała blondyna jak
ognia. Starała się nie dawać mu też żadnych okazji do docinania jej. Cały czas
zastanawiała się, o co mu chodziło, kiedy przyszedł do niej tego wieczoru. To
wspomnienie nie dawało jej spokoju. Miała poczucie, że dała wciągnąć się w
jakąś jego gierkę. Nie wiedziała tylko, co jest jej nagrodą. Był jeszcze ten
powracający sen, który pojawił się jakiś czas temu. Nie miała pojęcia, co on
oznacza, a jednocześnie czuła jakby ktoś wkradał się w jej myśli. Na początku
próbowała połączyć ze sobą te dwie sprawy, jednak szybko porzuciła ten pomysł. Mimo
to nie mogła pozbyć się wrażenia, że gdzieś już słyszała głos, przez który
każdej nocy budziła się z krzykiem. Z zamyślenia wyrwał ją głośny śmiech
Gryfonów, który wybuchł po tym jak Ginny i Ron zaczęli spierać się o rolę
kobiet i mężczyzn w związkach. Hermiona wstała od stołu, wymieniając
porozumiewawczy uśmiech z Ginny. Natomiast Harrego poklepała delikatnie po
ramieniu, aby dodać mu otuchy. Już miała wychodzić, ale przy drzwiach dogonił
ją Ron.
- Hermiona, nie
uważasz, że powinniśmy porozmawiać o tym, co się dziś stało? – Zagadnął, łapiąc
ją za rękę.
- Chyba o tym,
co się nie stało – brązowowłosa uśmiechnęła się. – Przepraszam Ron, ale
przełóżmy to na jutro, ok?
- Ok – chłopak
odwzajemnił jej uśmiech i pocałował ją w czoło. – Odprowadzić cię?
- Wiesz, lepiej
będzie, jeśli wrócisz do Wielkiej Sali, bo obawiam się, że pozostawienie Ginny
i Harrego samych na tak długo nie poskutkuje niczym dobrym.
- Tak,
faktycznie. Lecę, do jutra! – Ron puścił oko w jej stronę i popędził z powrotem
do WS.
~*~
Ludzie mówię, że słyszę tylko to, co chcę.
To bardzo prawdziwe!
Ludzie mówią, że widzę tylko to, co chcę.
Więc czemu widzę Cię?****
~*~
Brązowowłosa
zaczęła pokonywać kolejne stopnie, marząc zaledwie o gorącej kąpieli. Po pięciu
minutach znalazła się przed portretem. Wypowiedziała wymagane hasło i przeszła
przez otwór za obrazem. Po chwili była już w swoim dormitorium. Od razu udała
się w stronę łazienki. Nalała gorącej wody do wanny, która wypełniła się dużą
ilością piany. Powoli zaczęła zdejmować z siebie ubrania. Kiedy rozebrała
sweter, zauważyła u nasady szyi niewielką, ale bardzo ciemną malinkę. Ten widok
wywołał u niej wspomnienie dzisiejszego popołudnia. Hermiona zanurzyła się w
wodzie, a piana, która się wytworzyła niemalże całkowicie ją okryła. Dziewczyna
przymknęła powieki, delektując się przyjemnym gorącem, które otaczało całe jej
ciało. Tymczasem to, co działo się w jej głowie zupełnie nie współgrało z tym,
co na zewnątrz. Przed jej oczami pojawiały się kolejne obrazy mijającego dnia.
„Przecież nigdy taka nie byłam. Nigdy nie
interesowały mnie TAKIE rzeczy. Głupia, dlaczego się tak zachowałaś?! Tak
zachowałby się Ma… Malfoy, ale nie ty! Jak dobrze, że Ginny zapukała do drzwi…”
Leżała w wannie starając się odprężyć, aczkolwiek ciągle powracające myśli nie
pozwalały jej na chwilę relaksu. Po godzinie zdecydowała się wyjść z wanny. Bez
pośpiechu dokończyła wieczorną toaletę, po czym udała się do pokoju z zamiarem
doprowadzenia swojego posłania do odpowiedniego stanu. Kiedy już to zrobiła,
usiadła wygodnie, opierając się o twardą ramę dębowego łóżka, zapaliła lampkę i
sięgnęła po książkę. „Tylko jeden
rozdział” – pomyślała, otwierając w miejscu, gdzie ostatnio skończyła
czytać. Spojrzała na zegarek, którego wskazówki ułożyły się w dwudziestą drugą.
Zagłębiła się w lekturze, jednak nie była w stanie się skupić, ponieważ zza
ściany dobiegały do niej dziwne odgłosy. Postanowiła je ignorować. Tymczasem im
bardziej starała się nie zwracać na nie uwagi tym większe miała wrażenie, że
owe odgłosy stają się coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Nie miała jednak
pewności, co to za dźwięki. Spojrzała ze złością w stronę dormitorium Ślizgona.
Przez chwilę wahała się, co począć. Nie chciała zrobić z siebie idiotki, jednak
odgłosy coraz bardziej ja irytowały. Walczyła ze sobą w myślach. Mimo ogromnej
niechęci zwlokła się z łóżka. Nałożyła na siebie swój ulubiony biały szlafrok,
który ledwie zakrywał jej opalone uda. Przebiegła przez korytarz i bez chwili
namysłu wparowała do pokoju blondyna. To co tam zastała niemalże zwaliło ją z
nóg.
- Boże jedyny w
niebiosach i święci Aniołowie. Malfoy, jesteś o-brzy-dli-wy!
_____________
Wykorzystane utwory:
* - Birdy - People Help The People.
** - Sylwia Wiśniewska – 12 łez.
*** - Ingrid Michaelson – Maybe.
**** - One Night Only - You and me.