21 października 2012

5. „Nie chciała zrobić z siebie idiotki.”



Przebrnęłam przez piąty rozdział! Jestem zadowolona, bo dzięki temu, co napisałam będę mieć duże pole do popisu w dalszej części opowiadania. Ostatnio postanowiłam usystematyzować swoje myśli na ten temat, dlatego wszystkie pomysły połączyłam w jedno i przelałam na papier. I muszę stwierdzić, że jeżeli dotrę do końca to będę z siebie cholernie dumna. Chciałabym, aby ta historia była niebanalna. Mam nadzieję, że taka właśnie będzie. Ale nie czas, by to oceniać.
Być może trochę odbiegłam od głównego tematu, ale zrobiłam to celowo. Z jednej strony ten rozdział wyjaśnia to, co prawdopodobnie wcześniej było niezrozumiałe, a z drugiej jest początkiem czegoś nowego.
Dziś w głośnikach: Alicia Keys – If I ain’t got you.
Zapraszam do czytania.


Hermiona stała w drzwiach ze zdziwioną i nieco skonfundowaną miną. Ocknęła się dopiero wtedy, kiedy Ruda wparowała do wnętrza jej pokoju z prędkością rakiety. Ginny wygodnie usadowiła się na łóżku przyjaciółki, w ogóle nie zwracając uwagi na to, w jakim stanie je pozostawiono. Gryfonka niemalże natychmiast ukryła twarz w dłoniach. Wówczas w dormitorium dało się słyszeć przytłumiony szloch. Po chwili z łazienki wyszedł Ron. Zobaczywszy swoją płaczącą siostrę, spojrzał w kierunku Hermiony, oczekując wyjaśnienia, jednak żadne nie wybrzmiało. Dziewczyna niemym gestem poprosiła Rona, aby zostawił je same. Gryfon usiłował protestować, wprawdzie to nie poskutkowało, więc zrezygnowany opuścił dormitorium.
- Ginny, co się stało? Co zrobił Harry? – Dziewczyna przysiadła się do Rudej i otuliła ją ramieniem.
- Miona… Dlaczego on traktuje mnie… jak dziecko? – Wydukała przez łzy. – Przecież dzieli nas tylko rok różnicy! Tylko jeden rok!
- Rozmawiałaś z nim?
- Rozmawiałam? Pff, wielkie słowo – prychnęła. – Powiedziałam mu, że chciałabym z nim poważnie porozmawiać
- I co on na to? – Zapytała z nieskrywaną ciekawością.
- To była krótka piłka: „A o czym ty chcesz ze mną rozmawiać? Wybacz, ale mam ważniejsze sprawy na głowie.” Fajnie, nie?
- Nie, niefajnie. Ginny, rozumiem twoje rozgoryczenie. Ale ty też powinnaś zrozumieć Harrego. Wiesz dobrze, że Voldemort się odrodził, dlatego Harry znów zamierza opuścić Hogwart w poszukiwaniu horkruksów. Nie wiemy, czy w ogóle wróci. Wrócą… - Hermiona posmutniała. – On na pewno zdaje sobie z tego sprawę i pewnie dlatego nie chce w nic się zaangażować.
- Przecież Ron też zamierza wyruszyć z Harrym, a jakoś go to nie uchroniło przed zaangażowaniem! – Krzyknęła Ginny po czym w dormitorium zapanowała głęboka cisza.

~*~

Bóg wie, co kryje się w świecie o niewielkim znaczeniu,
za łzami, wewnątrz kłamstwa,
za tysiącami powoli umierających zachodów Słońca.
Bóg wie, co kryje się w słabych i pijanych sercach.
Myślę, że zapukała do nich samotność.
Nikt nie musi być sam.*

~*~

W dormitorium chłopców Harry zamyślony pochylał się nad kufrem, uporczywie szukając w nim podręcznika do zaklęć. Wprawdzie znał ich już wiele, ale postanowił wziąć sobie do serca rady Hermiony. Jej pomoc była mu teraz niezbędna, jednak tym razem tylko w taki sposób mógł z niej skorzystać. Nie zgodził się bowiem na to, aby razem z nim i Ronem poszukiwała kolejnych horkruksów. Nie chciał narażać jej na tak ogromne niebezpieczeństwo, a aprobata profesora Dumbledore’a tylko utwierdziła go w tym przekonaniu. Harry zamknął wieko kufra i usiadł na łóżku. W dłoniach nerwowo ściskał przed chwilą znaleziony podręcznik i zastanawiał się nad możliwymi konsekwencjami swojej decyzji.  Natarczywe myśli szturmem wdzierały się do jego głowy. Targały nim różne, często sprzeczne ze sobą emocje, mimo to jednego był całkowicie pewien. Wiedział, że dobrze postąpił i wiedział również, że gdyby miał tę decyzję podjąć drugi raz, brzmiałaby tak samo. Niemniej, cały czas miał przed oczami minę Hermiony, kiedy oznajmił jej, co postanowił. Było to deszczowe popołudnie pod koniec sierpnia. Jak zwykle na kilka dni przed wyjazdem do Hogwartu wszyscy zebrali się w Norze. Harry od pewnego czasu próbował ułożyć sobie w głowie scenariusz rozmowy z Hermioną. Wiedział, że będzie mu bardzo trudno oznajmić jej coś, czego pewnie w ogóle się nie spodziewała, a co dla niego od pewnego czasu stało się oczywistością. Postanowił jednak nie odkładać tego na później, bo przecież już i tak długo z tym zwlekał. Zdecydował, że porozmawia z nią jeszcze tego samego dnia. Po obiedzie poszedł za Hermioną do pokoju, w którym nocowała. Kiedy stanął przed drzwiami, wziął głęboki wdech i cicho zapukał. Po chwili w drzwiach stanęła Hermiona.
- Chodź, Harry – gestem dłoni zaprosiła go do środka, jednocześnie bacznie obserwując wyraz jego twarzy. – Wiesz, masz taką minę, jakby stało się coś złego.
- Nie, nie stało się. To znaczy, mogłoby się stać, ale się nie stanie – w słowa Harrego zaczął wkradać się niepokój.
- Możesz mówić jaśniej? – Hermiona łypnęła na niego podejrzliwie.
- Chciałbym, żebyś dobrze mnie zrozumiała. To wszystko absolutnie nie jest wymierzone w ciebie. Po prostu doszedłem do wniosku, że tak będzie lepiej.
- Harry, przepraszam, ale nie wiem, o czym mówisz.
- Hermiona, nie zgadzam się na to, żebyś szukała z nami horkruksów – Wybraniec spojrzał dziewczynie prosto w oczy.
- Nie! Nie, nie, nie! Harry, powiedz, że żartujesz! – Krzyknęła, a jej oczy ciskały złowrogie ogniki.
- Nie żartuję. To już postanowione – odpowiedział spokojnie.
- Czyli co? Nie jestem wam już potrzebna?
- Tego przecież nie powiedziałem! Jak ty możesz tak mówić?!
- A jak ty możesz tak robić?! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. Że zawsze możemy liczyć na siebie, że możemy sobie pomagać! A tymczasem ty mówisz mi coś takiego i twierdzisz, że to nie jest wymierzone we mnie? To śmieszne!
- Hermiona…
- Daj mi spokój!
Dziewczyna wybiegła z pokoju, trzaskając drzwiami. Szybko zbiegła po schodach i nie zwracając na spojrzenia zdziwionych Weasleyów, wybiegła z Nory. Harry próbował ją dogonić, ale w podwórzu powstrzymał go Ron.
- Harry, daj jej trochę czasu. Ona musi ochłonąć. Przemyśli wszystko, a jak wróci to porozmawiacie spokojnie.
Minęło kilka godzin, powoli zapadał zmierzch. Harry i Ron siedzieli na kanapie w salonie, czekając na powrót brązowowłosej Gryfonki. W pewnym momencie zza okna kolejny raz tego dnia dało się usłyszeć szum deszczu. Kilka minut później w drzwiach stanęła Hermiona.
- Rób, co chcesz – powiedziała smutno, przerywając niezręczną ciszę i ruszyła na górę. Po chwili chłopcy usłyszeli tylko trzask zamykanych drzwi.
Podobny trzask wyrwał Harrego z letargu:
- Co się stało, Ron? Wyglądasz jak… - Powiedział, jednocześnie lustrując przyjaciela.
- To chyba ja powinienem zapytać, co się stało – oznajmił poirytowany Gryfon. – Wyobraź sobie, że byłem u Hermiony, kiedy wpadła do niej moja siostra trochę bardziej wkurzona niż ja teraz. I wtedy sobie pomyślałem: „Harry na pewno by coś wiedział.” Mam rację?
- Kurde, Ron! Przecież dobrze wiesz jak jest. Za kilka dni ruszamy w drogę. Nie mogę jej teraz wyznać, że… - Zaczął Wybraniec. – Nie chcę, żeby cokolwiek nas wiązało, nie chcę, żeby Ginny czuła się w jakikolwiek sposób zobowiązana. Z prostego powodu – nie wiem, czy wrócę. Chciałbym, żeby była szczęśliwa. To wszystko.
- Dobrze, Harry. Ja to wszystko rozumiem. Proszę cię tylko, żebyś nie traktował jej w taki sposób. Ja to wiem i ty też to wiesz, że Ginny jest dla ciebie ważna. Wcześniej była dla ciebie tylko moją młodszą siostrą. Ale przecież to się zmieniło. Zakochałeś się w młodej dziewczynie, która – owszem - jest moją siostrą, ale na Merlina, ona nie ma już siedmiu lat! Porozmawiaj z nią jak najszybciej, bo kiedy wrócimy – o ile w ogóle tak się stanie – może już być za późno i dobrze o tym wiesz.

~*~

Ty i ja,
mówiłeś mi, że zawsze będzie tak.
Dzisiaj czas
zatrzymał w miejscu nasze serca dwa.
Stało się,
te słowa mi zburzyły cały świat.
Twoja twarz
jest taka obca - nagle nie ma Cię, nie ma nas.**

~*~

Na zewnątrz powoli zapadał zmierzch. Zza okna dobiegał jedynie dźwięk kropel uderzających w parapet. Jednak zimna i nieprzyjemna aura nijak miała się do atmosfery, która od jakiegoś czasu zaczęła panować w dormitorium Hermiony. Rozgoryczenie ustąpiło miejsca spokojnej, a czasem nawet wesołej rozmowie. Brązowowłosa dzięki swoim dyplomatycznym umiejętnościom udobruchała Ginny. Dlatego też zza drzwi jej pokoju zaczęły dobiegać głośne śmiechy, które poinformowały pozostałych prefektów, przebywających w Pokoju Wspólnym, że dziewczyny bardzo dobrze się bawią.
- Miona, dziękuję! – Powiedziała Ruda, kiedy już uspokoiła się po kolejnej salwie śmiechu.
- Za co? Przecież nic takiego nie zrobiłam.
- Za poprawienie nastroju. Za wszystko. Dobrze mieć taką przyjaciółkę. Ale mam jedną prośbę. Nie mów nic Ronowi, ok?
- Myślę, że on i tak domyśla się, o co mogło chodzić. Ale jeśli będzie pytał to obiecuję ci, że ode mnie się tego nie dowie – Hermiona uśmiechnęła się, a Ruda pocałowała ją w czoło.
- Na ciebie zawsze można liczyć! – Wykrzyknęła i już miała podnosić się z łóżka, ale zauważyła coś, co wcześniej umknęło jej uwadze. – Hermiona, Ron był tu zanim przyszłam, tak? – Zapytała, powoli kojarząc fakty.
- No… był. Przecież go widziałaś… Dlaczego o to pytasz? – Gryfonka zarumieniła się na myśl o tym, co działo się w jej dormitorium przed przyjściem Ginny.
- No właśnie dlatego! – Ruda kiwnęła głową w kierunku pościeli, która w połowie znajdowała się na podłodze. – Miona, czy ty i Ron? No wiesz…
Ginewro Weasley, chyba zwariowałaś! – Oburzyła się Hermiona, tym samym pokazując jak na dłoni jeszcze większe zakłopotanie.
- Tak, na pewno. I pewnie dlatego tak się czerwienisz! – Roześmiała się Weasleyówna.
- Ginny, no wiesz! Po prostu twoje pytanie mnie zaskoczyło. A poza tym Ron to twój brat, chyba nie chcesz wiedzieć, co robi kiedy…
- Ok, nie chcę – Ruda ponownie roześmiała się, tym samym ucinając temat. – Na Merlina! Późno się zrobiło. Idziemy na kolację?
- Tak, jasne! Zgłodniałam już trochę.
Gryfonki opuściły dormitorium oraz Pokój Wspólny prefektów naczelnych i udały się w stronę Wielkiej Sali. Przed drzwiami czekali już na nie chłopcy, żywo o czymś dyskutując. Dziewczyny zostały przez nich zauważone dopiero, kiedy stanęły obok.
- Idziecie? – Zapytała Hermiona, wchodząc razem z Ronem do WS. Ginny postanowiła podążyć ich śladami. Kiedy odwróciła się od Harrego, ten zatrzymał ją, łapiąc za ramię.
- Ginny, przepraszam – ogarnął kosmyk jej włosów. – Przepraszam za moje zachowanie.
- Nic to nie zmienia – odparła Ruda, nie zaszczycając go swoim spojrzeniem. Wyrwała ramię spod jego uścisku i już miała odejść, kiedy usłyszała za sobą głos Harrego.
- Miałaś rację. Powinniśmy porozmawiać. Co ty na to, żebyśmy poszli jutro na spacer? – Zapytał z nadzieją w głosie.
- Dam ci znać – Ginny odwróciła nieznacznie głowę, odpowiadając wypranym z emocji głosem i ruszyła w kierunku stołu Gryffindoru.

~*~

Nie chcę być tą, która powie pierwsza „żegnaj”,
ale będę.
Nie chcę siedzieć na chodniku, kiedy będziesz mnie opuszczał,
ale będę.
Może w przyszłości postanowisz wrócić.
Jedynym sposobem, by się o tym przekonać to pozwolić Ci odejść.***

~*~

Podczas kolacji wszyscy żywo ze sobą rozmawiali. Tylko Harry grzebał od niechcenia widelcem w talerzu i do nikogo się nie odzywał. Hermiona wraz z Ronem usiłowali wciągnąć go do rozmowy, jednak mimo wielu prób ich starania spełzły na niczym. Harry posępnie spoglądał na Weasleyównę, mimo to dziewczyna ignorowała go przez cały czas trwania kolacji. Przyjaciele postanowili, że dadzą mu spokój,  ponownie pogrążając się w rozmowie. W pewnym momencie Gryfonka poczuła na sobie czyjś wzrok. Lekko uniosła głowę znad talerza, omiatając wzrokiem wszystkich obecnych w WS. Kiedy zorientowała się, że tylko Malfoy spogląda w jej stronę, natychmiast odwróciła wzrok.

~*~

Od chwili tej pamiętnej rozmowy minęło kilka dni. W tym czasie Gryfonka unikała blondyna jak ognia. Starała się nie dawać mu też żadnych okazji do docinania jej. Cały czas zastanawiała się, o co mu chodziło, kiedy przyszedł do niej tego wieczoru. To wspomnienie nie dawało jej spokoju. Miała poczucie, że dała wciągnąć się w jakąś jego gierkę. Nie wiedziała tylko, co jest jej nagrodą. Był jeszcze ten powracający sen, który pojawił się jakiś czas temu. Nie miała pojęcia, co on oznacza, a jednocześnie czuła jakby ktoś wkradał się w jej myśli. Na początku próbowała połączyć ze sobą te dwie sprawy, jednak szybko porzuciła ten pomysł. Mimo to nie mogła pozbyć się wrażenia, że gdzieś już słyszała głos, przez który każdej nocy budziła się z krzykiem. Z zamyślenia wyrwał ją głośny śmiech Gryfonów, który wybuchł po tym jak Ginny i Ron zaczęli spierać się o rolę kobiet i mężczyzn w związkach. Hermiona wstała od stołu, wymieniając porozumiewawczy uśmiech z Ginny. Natomiast Harrego poklepała delikatnie po ramieniu, aby dodać mu otuchy. Już miała wychodzić, ale przy drzwiach dogonił ją Ron.
- Hermiona, nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać o tym, co się dziś stało? – Zagadnął, łapiąc ją za rękę.
- Chyba o tym, co się nie stało – brązowowłosa uśmiechnęła się. – Przepraszam Ron, ale przełóżmy to na jutro, ok?
- Ok – chłopak odwzajemnił jej uśmiech i pocałował ją w czoło. – Odprowadzić cię?
- Wiesz, lepiej będzie, jeśli wrócisz do Wielkiej Sali, bo obawiam się, że pozostawienie Ginny i Harrego samych na tak długo nie poskutkuje niczym dobrym.
- Tak, faktycznie. Lecę, do jutra! – Ron puścił oko w jej stronę i popędził z powrotem do WS.

~*~

Ludzie mówię, że słyszę tylko to, co chcę.
To bardzo prawdziwe!
Ludzie mówią, że widzę tylko to, co chcę.
Więc czemu widzę Cię?****

~*~

Brązowowłosa zaczęła pokonywać kolejne stopnie, marząc zaledwie o gorącej kąpieli. Po pięciu minutach znalazła się przed portretem. Wypowiedziała wymagane hasło i przeszła przez otwór za obrazem. Po chwili była już w swoim dormitorium. Od razu udała się w stronę łazienki. Nalała gorącej wody do wanny, która wypełniła się dużą ilością piany. Powoli zaczęła zdejmować z siebie ubrania. Kiedy rozebrała sweter, zauważyła u nasady szyi niewielką, ale bardzo ciemną malinkę. Ten widok wywołał u niej wspomnienie dzisiejszego popołudnia. Hermiona zanurzyła się w wodzie, a piana, która się wytworzyła niemalże całkowicie ją okryła. Dziewczyna przymknęła powieki, delektując się przyjemnym gorącem, które otaczało całe jej ciało. Tymczasem to, co działo się w jej głowie zupełnie nie współgrało z tym, co na zewnątrz. Przed jej oczami pojawiały się kolejne obrazy mijającego dnia. „Przecież nigdy taka nie byłam. Nigdy nie interesowały mnie TAKIE rzeczy. Głupia, dlaczego się tak zachowałaś?! Tak zachowałby się Ma… Malfoy, ale nie ty! Jak dobrze, że Ginny zapukała do drzwi…” Leżała w wannie starając się odprężyć, aczkolwiek ciągle powracające myśli nie pozwalały jej na chwilę relaksu. Po godzinie zdecydowała się wyjść z wanny. Bez pośpiechu dokończyła wieczorną toaletę, po czym udała się do pokoju z zamiarem doprowadzenia swojego posłania do odpowiedniego stanu. Kiedy już to zrobiła, usiadła wygodnie, opierając się o twardą ramę dębowego łóżka, zapaliła lampkę i sięgnęła po książkę. „Tylko jeden rozdział” – pomyślała, otwierając w miejscu, gdzie ostatnio skończyła czytać. Spojrzała na zegarek, którego wskazówki ułożyły się w dwudziestą drugą. Zagłębiła się w lekturze, jednak nie była w stanie się skupić, ponieważ zza ściany dobiegały do niej dziwne odgłosy. Postanowiła je ignorować. Tymczasem im bardziej starała się nie zwracać na nie uwagi tym większe miała wrażenie, że owe odgłosy stają się coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Nie miała jednak pewności, co to za dźwięki. Spojrzała ze złością w stronę dormitorium Ślizgona. Przez chwilę wahała się, co począć. Nie chciała zrobić z siebie idiotki, jednak odgłosy coraz bardziej ja irytowały. Walczyła ze sobą w myślach. Mimo ogromnej niechęci zwlokła się z łóżka. Nałożyła na siebie swój ulubiony biały szlafrok, który ledwie zakrywał jej opalone uda. Przebiegła przez korytarz i bez chwili namysłu wparowała do pokoju blondyna. To co tam zastała niemalże zwaliło ją z nóg.
- Boże jedyny w niebiosach i święci Aniołowie. Malfoy, jesteś o-brzy-dli-wy!


_____________

Wykorzystane utwory:
* - Birdy - People Help The People.
** - Sylwia Wiśniewska – 12 łez.
*** - Ingrid Michaelson – Maybe.
**** - One Night Only - You and me.

10 października 2012

4. „Przyniosłem herbatę. Malinową z kardamonem. Twoją ulubioną.”


I jest! Czwarty rozdział za mną. Podoba mi się, to co napisałam, no! Dlatego muszę iść za ciosem. ;-) Koniec rozdziału w klimacie +18, ale nic więcej nie zdradzam. Jako muzykę przewidziałam na dziś
Zapraszam do czytania!



Cisza. Przerywana jedynie rytmicznym oddechem i trzaskaniem ognia w kominku. Siedzieli patrząc na siebie. Bez słowa. Żadne z nich nie potrafiło się odezwać. W końcu Hermiona wzięła głęboki wdech i zapytała:
- Draco Malfoy chce wiedzieć, co to uczucia? Błagam… Nie rozśmieszaj mnie.
- Naprawdę, prosz…
- Nie kpij ze mnie! Wyjdź, bo nie mam zamiaru cię dłużej słuchać! Przez siedem lat nazywałeś mnie szlamą, a teraz przychodzisz skruszony i pytasz o uczucia?! Godne pożałowania – Hermiona krzyczała, patrząc
mu prosto w oczy. On wstał, stanął przed nią i złapał za ramiona:
- Proszę cię.
Gryfonka odwróciła głowę. Starała się nie patrzeć na niego. To przenikliwe spojrzenie paraliżowało całe
jej ciało.
- Puść mnie!
- Nie rozumiesz, że nie wyjdę dopóki mi nie odpowiesz?!
Znów zapadła cisza.

~*~

- Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia
oraz ludzkie cechy, takie jak: Dobry humor, Smutek, Mądrość, Duma. A wszystkich razem łączyła Miłość. Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie.
Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę. Tylko Miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili. Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu, Miłość poprosiła o pomoc. Pierwsze podpłynęło Bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować?
- Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie - odpowiedziało Bogactwo.
Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem:
- Dumo, zabierz mnie ze sobą! - Poprosiła Miłość.
- Niestety nie mogę cię wziąć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a ty mogłabyś mi to popsuć... - Odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.
Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek:
- Smutku, zabierz mnie ze sobą! - Poprosiła Miłość.
- Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam - odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.
Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony,
że nie usłyszał nawet wołania o pomoc. Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu... Jednak nagle usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze sobą! - Powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać, kim jest jej wybawca. Miłość bardzo chciała się dowiedzieć, kim jest ten tajemniczy starzec. Zwróciła się
o poradę do Wiedzy:
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował?
- To był Czas - odpowiedziała Wiedza.
- Czas? - Zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość - odrzekła Wiedza.*

~*~

Draco opuścił jej pokój. Na jego twarzy malowało się zmieszanie. Dotarł do swojego pokoju i usiadł
w fotelu. Do szklanki nalał sobie swojej ulubionej Ognistej. Siedział i myślał o tym, co powiedziała Hermiona:
Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość.
Jego rozmyślania przerwał zgrzyt otwieranych drzwi. Zobaczył w nich Blaise’a. Ten wchodząc, od razu zadał mu pytanie:
- I co? Byłeś?

~*~

Dlaczego Tobą rządzi gniew?
Przed samym sobą bronisz się.
Gdzie się podziała tamta twarz mądrego człowieka?
Jakże wielkim głupcem musisz być.
Żeby zmarnować własne dni.
Pytam: czy kiedyś powiesz „dość”?

Pomyśl...
Całe życie grasz.
Co Ty z tego masz?**

~*~

Mimo że było już bardzo późno, Hermiona ubrała się i wyszła z pokoju. Pobiegła w stronę schodów i udała się do wieży Gryffindoru. Kiedy doszła do obrazu, zorientowała się, że Gruba Dama śpi. Postanowiła ją obudzić:
- Gruba Damo! Gruba Damo, obudź się! – Wyszeptała.
- Aaa… Co jest? Co tam? Która to godzina, mmm? Co tutaj robisz o tej porze, młoda damo? Powinnaś już dawno spać. Będę musiała porozmawiać z Dyrektorem.
- Cii.. Gruba Damo! Proszę, to bardzo ważne. Wpuść mnie.
- Dobrze, już dobrze. Hasło proszę.
Hermiona podała wymagane hasło i po chwili jej oczom ukazała się dziura za portretem. Szybko przeszła przez Pokój Wspólny i weszła po schodach do dormitorium dziewczyn. Bardzo cicho otwarła drzwi i weszła do środka:
- Kto tam jest?
- To ja, Hermiona. Ginny, złaź z łóżka. Idziemy na dół. Muszę Ci coś opowiedzieć.
- Co? O tej porze? O drugiej w nocy?
- Chodź i przestań gadać! – Pociągnęła ją za rękę i obydwie pomaszerowały do Pokoju Wspólnego.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego jeszcze nie śpisz? Być może ty masz problemy ze snem, ale niektórzy ich nie mają.
- Zgadnij, kto do mnie przyszedł dziś wieczorem? – Zapytała z tajemniczą miną.
- Nie… Nie gadaj! Naprawdę? – Ginny wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. – Czego chciał?
Hermiona opowiedziała rudowłosej o całym zajściu, które miało miejsce w jej pokoju. Ginny słuchała
z zainteresowaniem i cały czas powtarzała: „Nie gadaj!”. Kiedy brązowowłosa Gryfonka skończyła mówić, Ginny wpatrywała się w nią z rozdziawioną buzią. Po chwili zapytała:
- Ej, ale ty mu nie wierzysz, co nie? W tę jego zmianę.
- Kiedy mówił, był bardzo przekonujący.
- Ech, Hermiona, znasz go tyle lat. To Malfoy! Tacy jak on się nie zmieniają!
- Tak, wiem. Ale może on…
- Co? Zrozumiał?
- Tak.
- Nie bądź głupia, dajesz się nabrać na te jego gierki!
- Nie! Zastanawiam się po prostu czy po tylu latach jest możliwe zażegnanie tego sporu.

~*~

- Tak, byłem – odpowiedział Draco i po raz kolejny tego wieczoru przyłożył do ust szklankę z whisky.
- No, to na co czekasz? Opowiadaj – ponaglił go podekscytowany Zabini.
- Było tak, jak przewidzieliśmy. Wziąłem ją na litość.
- To znaczy, że jak niby?
- No wiesz… Hermiono, chcę się zmienić, ale bez Ciebie sobie nie poradzę, potrzebuję Cię. I tak
w kółko. Myślałem, że się porzygam od tych słodkości. W końcu, czego się nie robi, żeby… - Obaj głośno zarechotali.
- Wszystko ok – zaczął Blaise. – Ale ja ci się jednak trochę dziwię, że się na to zgodziłeś. Ok, czego się nie robi dla wyższych celów. Ale ty chcesz ją naprawdę zaliczyć?! Przecież to szlama. My NIENAWIDZIMY szlam.
- Blaise, nikt nie musi o tym wiedzieć. Przecież jesteśmy kumplami, więc liczę na to, że nie będziesz mi robił koło dupy. Mam rację?

~*~

Minęło kilka dni. Nadeszła kolejna sobota. Upragniony dzień każdego ucznia Hogwartu. Hermiona w towarzystwie Rona udała się do Hogsmeade. Spędzili ze sobą bardzo miłe popołudnie popijając kawę w herbaciarni pani Puddifoot oraz spacerując ulicami miasteczka. Jednak późno-wrześniowa aura szybko zaczęła dawać im się we znaki, dlatego wtuleni w siebie wrócili do Hogwartu:
- Przyniosłem herbatę. Malinową z kardamonem. Twoją ulubioną – Ron podał Hermionie kubek z gorącym napojem.
- Dziękuję, jesteś kochany – dziewczyna pocałowała go w policzek. – Tego mi było trzeba.
- Tak myślałem – rudzielec uśmiechnął się zawadiacko i wygodnie ułożył się na łóżku.
- Ej, nie za dobrze ci? To moje łóżko! Złaź! – Hermiona odłożyła kubek i oplótłszy nogami biodra Rona, który zdążył usiąść, pocałowała go.

~*~

[…]

Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.

I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.

I nie wiem, jak się stało, w którym oka mgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.***

~*~

Chłopak między pocałunkami wyszeptał jej tylko do ucha: „Lepiej być nie mogło.” Herbata zdążyła wystygnąć, bo to atmosfera zrobiła się gorąca. Oboje zaczęli coraz namiętniej się całować. Ron szybkim, aczkolwiek trochę nieporadnym ruchem zdjął sweterek, który okrywał rozpalone ciało Hermiony. Jego oczom ukazały się dwie wypukłości wielkości dojrzałych pomarańczy, ukryte pod białym, koronkowym biustonoszem. Ron niemalże natychmiast wpił w nie swoje rozpalone usta. Dziewczyna nie pozostała mu dłużna. Jednym sprawnym pociągnięciem zdjęła jego koszulkę, która po chwili wylądowała za łóżkiem. Dotykali się wzajemnie, nie przestając się całować. Hermiona raz po raz wpijała swoje paznokcie w kark Rona i delikatnie przesuwała je w stronę jego pośladków. Ten natomiast łagodnie muskał ustami szyję dziewczyny. Jego dłoń po omacku dotarła do metalowego zapięcia biustonosza, które skapitulowało pod naciskiem palców chłopaka. Bardzo szybko i ta część garderoby Hermiony wylądowała na podłodze. Nagle Ron przeniósł swoją dłoń na zamek dżinsów swojej dziewczyny i zaczął go rozpinać. Jednak w tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Oboje odskoczyli od siebie jak poparzeni. Ron w popłochu pozbierał swoje rzeczy i udał się do łazienki. W tym czasie Hermiona nałożyła na siebie sweter i udała się
w kierunku drzwi, za którymi zobaczyła zdenerwowaną Ginny:
- Harry to idiota!


_____________

Wykorzystane utwory:
* - Bajka o uczuciach.
** - Szymon Wydra & Carpe Diem - Całe życie grasz.
*** - Bolesław Leśmian – W malinowym chruśniaku.

7 października 2012

3. „Co to są uczucia?”





Stała tam.  Przed nią rozpościerała się głęboka przepaść. Była noc. Ciemna, straszna noc. I tylko ona. Pozostawiona sama sobie. Czuła strach? Z pewnością. Usłyszała ciszy szmer. Zlękniona rozejrzała się dookoła. Nie zobaczyła niczego… Nikogo. Stała patrząc we wszystkie strony. Towarzyszył jej ciągły niepokój. Targana różnymi emocjami upadła na ziemię. Krzyknęła, a jej wrzask zmącił cichość ciemnej nocy. Usłyszała ledwie dosłyszalny głos: „Od teraz, to ty będziesz Córką Ciemności!”

- NIE! – Krzyknęła Hermiona i gwałtownie podniosła się z łóżka.
Pozostawiając w pozycji siedzącej wzięła głęboki wdech i przetarła mokre od potu czoło. Po chwili usłyszała pukanie. Osoba, która jeszcze przed chwilą dobijała się do drzwi teraz wparowała do jej pokoju i ze spokojem zapytała:
- Czego się drzesz, Granger? – Obok łóżka stał Draco.
Widząc jej minę cicho się zaśmiał.
- Jeszcze ciebie mi tu brakowało. Malfoy, wyjdź i nie wracaj. A, jeszcze jedno. Z łaski swojej. Zamknij drzwi – powiedziała i z powrotem wlazła pod kołdrę.

~*~

W pokoju obok:
- Czemu wrzeszczała?- Zabini zapytał arystokratę.
- Nie wiem, tak naprawdę gówno mnie to obchodzi – oboje zaśmiali się, a Draco podał Blaise’owi szklaneczkę ich ulubionej Ognistej Whisky.
- Gówno cię to obchodzi, a jednak tam poszedłeś – Blaise ciągnął rozmowę. – Z niej się fajna dupa zrobiła.
- Ale to szlama, debilu – blondyn spojrzał na niego spod byka.
- Szlama, nie szlama, ale fajna do wydymania.

~*~

Wstając, Hermiona usłyszała głośne śmiechy. Zaciekawiona przytkała swoje ucho do ściany i słuchała o czym rozmawiają znienawidzeni przez nią, jak i przez jej przyjaciół Ślizgoni. Na ich nieszczęście usłyszała ostatnie zdanie wypowiedziane przez Blaise’a. Zaczęło się w niej gotować. A jednocześnie poczuła się strasznie upokorzona. Mieszanka emocji wywołała u niej płacz. Z powrotem naciągnęła na siebie kołdrę i płakała w poduszkę. Kiedy już się uspokoiła, wstała i poszła do łazienki. Chłodny prysznic trochę ją orzeźwił. Po godzinie opuściła pokój. Dokładnie w tym samym momencie, w którym Draco opuścił swój. Chłopak nawet na nią nie spojrzał. Zamknął za sobą drzwi i poszedł w kierunku schodów. Hermiona natomiast stała, jakby wyczekując reakcji. Niestety takiej nie było.
- Słyszałam… Słyszałam waszą rozmowę. Twoją i Blaise’a  – Gryfonka nadal stała przy drzwiach.
Draco odwrócił się zaszczycając ją spojrzeniem:
- Tak? I co w związku z tym?
- To, do cholery, że bardzo mnie zraniła! Jak możesz być tak nieczułym draniem? – Teraz łzy zaczęły mimowolnie spływać po jej policzkach, nie panowała nad tym. – To boli, Malfoy, tak bardzo boli! Czy ty naprawdę nic nie czujesz? Otwórz w końcu oczy, rozejrzyj się i zobacz ilu ludzi już zraniłeś! Ja mam dosyć. Nie będę z tobą walczyć, bo brak mi już siły. Nie będę grać w twoją grę, bo Ty zawsze będziesz wygrany. Miałam nadzieję, że przez te lata zrozumiałeś, jak bardzo twoje słowa ranią. Ale teraz widzę… Bardzo się myliłam – coraz więcej łez zwilżało jej twarz.
Popatrzyła na niego swoimi pięknymi orzechowymi oczami.
- Granger - w chwili, gdy Draco przybliżył się do niej ona puściła się biegiem w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego.

~*~

Tylko jak powoli nie zmieniać siebie w głaz?
Żyć, tak prawdziwie, aż do dna.
Tańczyć na deszczu, gonić wiatr…*

~*~

Nie zszedł na dół na śniadanie. Nie poszedł na lekcje. Nie chciał nikogo widzieć. Nie chciał myśleć. O niczym. A jednak.
Ta szla… Szla… No powiedz to, kurwa!
Nie pomyślał tak o niej.
Słowo „szlama” tak często przez niego wypowiadane nie przeszło mu przez gardło.
Z chwilą gdy TA dziewczyna wszystko z siebie wyrzuciła, kiedy powiedziała mu prawdę o nim samym, przestała być dla niego ZWYKŁĄ SZLAMĄ. Szumowiną, której trzeba się za wszelką cenę pozbyć.
Otwórz w końcu oczy, rozejrzyj się i zobacz ilu ludzi już zraniłeś!
Te słowa go zabolały. Pierwszy raz coś poczuł. A sprawiła to ONA.
Nie, Draco. Ty nic nie czujesz! Tylko się na nią wkurzyłeś!
Lecz im bardziej męczył tę myśl, tym wyraźniej w jego wyobraźni widział Hermionę. Płakała na jego oczach. Na oczach swojego największego wroga.

~*~

Ona też nie poszła na lekcje. Zamknęła się w swoim pokoju prefekta naczelnego. I płakała. Ciepłe łzy spływały po jej policzkach. Około godziny 15.00 usłyszała ciche pukanie.
- Hermiona. Jesteś tam? – Ron stał pod drzwiami i usiłował dostać się do pokoju.
- Tak, jestem. Wejdź Ron – czarownica odpowiedziała mu.
W tej samej chwili rudzielec wszedł.
Kiedy zobaczył zapłakaną Hermionę, natychmiast podbiegł do niej i przytulił ją. Ona odwzajemniła uścisk. Siedzieli tak wtuleni w siebie przez kilka minut.
- Co się stało? – zapytał odgarniając kosmyki jej włosów.
- Powiedziałam mu prawdę. Wykrzyczałam w końcu to, co mnie boli. On… On nie rozumie.
- Kto nie rozumie? Hermiona, spójrz na mnie – Ron podniósł jej twarz i patrzył w jej piękne oczy.
- Malfoy – kiedy doszło do niego, co powiedziała, z nerwów zacisnął zęby na pięści i szybko wyszedł.
Bez pukania wparował do pokoju Dracona. Zanim ten zdążył zareagować Ron chwycił go za koszulę i podniósł z fotela.
- CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ, MALFOY?! – ryknął.
- O co ci chodzi, Weasley? I puść mnie kurwa, bo tego pożałujesz!
- Co zrobiłeś Hermionie, ty parszywy gnojku? Co jej zrobiłeś?! Odpowiadaj!
- Zamknij się, Wieprzlej! – Malfoy zamachnął się i uderzył Rona z całej siły.
Między chłopakami doszło do bójki. Okładali się wzajemnie pięściami dopóki do pokoju nie wpadła Hermiona. Natychmiast zaczęła ich rozdzielać.
- Ron, przestań! Słyszysz? Malfoy, ty też. Jesteś prefektem. Na dodatek naczelnym. DOŚĆ! – stanęła pomiędzy nimi. Gryfon miał rozciętą wargę i łuk brwiowy natomiast Ślizgon podbite oko. Hermiona podała Draconowi lód i nakazała mu leżeć. – A ty idziesz ze mną!
Pociągnęła Rona za rękę.

~*~

Ponownie znaleźli się w jej pokoju. Rudzielec usiadł na łóżku pokrytym szkarłatną pościelą. Hermiona opatrzyła jego rany.
- Nie musiałeś tego robić – po długiej chwili milczenia w końcu się odezwała.
- Ale chciałem. Nie mogę patrzeć na to, jak płaczesz przez tego dupka. Twoje łzy miażdżą mi serce.
- Miażdżą twoje serce? Ale dlaczego, Ron? – Podniosła wzrok.
Patrzyli teraz na siebie. Jednak nieco inaczej niż zwykle.
- Hermiono… To trwa już od dawna. Bo ja… Ja… Kocham cię – po chwili czarownica ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała go.
Chłopak nie oczekiwał żadnej odpowiedzi. Przed chwilą ją poznał. Całowali się coraz namiętniej i zachłanniej, zapominając o całym świecie, który ich otaczał.

~*~

Żyłam z cieniem nad głową.
Spałam z chmurą nad mym łóżkiem.
Tak długo byłam samotna.
Uwięziona przeszłości, nie mogę się poruszyć…**

~*~

Poszli razem do pokoju wspólnego Gryffindoru. Trzymając się za ręce podeszli do Harrego, Ginny, Deana i Seamusa.
- A wy co? – Harry spojrzał na ich dłonie.
- Jakby ci to wytłumaczyć. Ja i Ron jesteśmy razem – Hermiona uśmiechnęła się. Wśród uczniów Gryffindoru rozbrzmiały oklaski. Ginny przytuliła swoją przyjaciółkę i gratulowała jej. Chłopcy przybijali sobie piątki.
- No to co? Idziemy na kolację to uczcić? – Powiedziała rudowłosa, a reszta poparła ją z wielkim entuzjazmem.
Wszyscy zeszli razem do Wielkiej Sali. Podczas kolacji śmiali się i rozmawiali. Hermiona mimowolnie spojrzała w stronę stołu Ślizgonów. Omiatała go przez chwilę swoim przenikliwym spojrzeniem. Nie dostrzegła jednak blond czupryny. Kiedy ktoś wymówił jej imię szybko odwróciła głowę. W tej chwili wszyscy śmiali się z dowcipu o kobietach, który był autorstwem Rona.
- Taki mądry jesteś braciszku? – Ginny spojrzała na niego. – Więc też opowiem ci kawał. Wiesz dlaczego mężczyźni wolą blondynki?
Ponieważ lubią towarzystwo kobiet na swoim poziomie intelektualnym.
Wszyscy przy stole Gryfonów zaczęli się śmiać, a Ginny pokazała Ronowi język.

~*~

Ron i Hermiona szli objęci korytarzem który znajdował się na czwartym piętrze. Chłopak coś mówił, lecz ona była nieobecna. Kiedy znaleźli się w PW i doszli do jej pokoju, otrząsnęła się z zamyślenia. Przytuliła go. Przez chwilę stali tak i na nic nie zwracali uwagi.
Draco, który zamierzał opuścić swój pokój usłyszał czyjeś głosy.
- Kocham cię, Hermiona.
Dziewczyna pocałowała go, unikając tym samym odpowiedzi i weszła do pokoju.
Draco wziął butelkę Ognistej i z całej siły cisnął nią w ścianę. Rozbiła się, migocące kawałki szkła rozbryznęły się we wszystkie strony, a whisky spływała po ścianie. Zaczął zbierać odłamki szkła. Jeden z nich wbił mu się w rękę. Cicho zaklął i poczuł ciepłą strużkę krwi spływającą po dłoni. Po chwili do pokoju weszła Hermiona. Zobaczyła Dracona klęczącego na ziemi, umazanego krwią. Szybko do niego podeszła i przykucnęła, oglądając krwawiącą ranę.
- Co ty zrobiłeś? Ta whisky chyba ci mózg wypaliła – omiotła pokój spojrzeniem.Opuściła wzrok dopiero wtedy, gdy zobaczyła Dracona. – Najlepiej będzie jeżeli pójdziesz do pani Pomfrey.
- Nigdzie nie pójdę – młody arystokrata podniósł się z podłogi.
- Jak tam chcesz – Hermiona zrobiła to samo i nadal nie patrząc na niego zmierzała w kierunku drzwi.
- Ty to zrób – chwycił ją zdrową ręką.
Hermiona w końcu podniosła wzrok, a w jego oczach zobaczyła coś na kształt smutku.

~*~

Chciałabym, tak bezwiednie poczuć dotyk Twoich ust.
Chcę być pięknem Twego snu.
Zostań tu!
Razem z Tobą sięgnę blasku gwiazd.
Dlaczego taką miłość dał mi los?***

~*~

Draco usiadł na łóżku. Hermiona natomiast za pomocą zaklęcia wyczarowała bandaż, a poinstruowana przez Malfoya w jednej z szuflad znalazła eliksir uśmierzający. Zbliżyła się do Ślizgona, prosząc aby pokazał rękę.
- Może trochę boleć i szczypać. Ale po chwili to minie – ciepłą dłonią ujęła chłodną rękę Dracona. Wyciągnęła odłamek szkła, a na ranę wylała odrobinę eliksiru. Na twarzy arystokraty pojawił się grymas bólu. Chwilę później zwinnie bandażowała jego rękę.
- Jeśli trzeba będzie zmienić opatrunek to przyjdź – rzuciła chłodno przez ramię.
Kiedy wychodziła usłyszała cichy zgrzyt łóżka.
- Dziękuję – powiedział Malfoy, a Hermiona uśmiechnęła się smutno i zamknęła za sobą drzwi.
Do późna siedziała w fotelu. Wpatrywała się w ogień wesoło tańczący w kominku. Nagle wyczuła czyjąś obecność. Odwróciła głowę i spostrzegła Dracona.
- Po co przyszedłeś? – Zapytała, a on usiadł w fotelu obok.
- Chciałem… Dziś rano powiedziałaś coś, co dało mi do myślenia… - Ślizgon zaczął mówić dość niepewnym głosem.
- Dało do myślenia? Tobie? Panu Jestem-Arystokratycznym-Dupkiem? No, coś nowego – Gryfonka prychnęła opuszczając wzrok.
- Rozumiem dlaczego tak mówisz. I wcale mnie to nie rusza – patrzył w jej oczy. – Dlatego… Chcę cię o coś prosić. Co to są uczucia?


_____________

Wykorzystane utwory:
* - Patrycja Markowska – Kilka Prostych Prawd.
** - Hugh Grant & Haley Bennett - Way back into love.
*** - Gosia Andrzejewicz – Na chwilę. 

2. „Czuła żal. Ogromny żal, który wypełniał jej serce.”

Muzyka.



Hermiona nadal wpatrywała się w okno, z zamyślania wyrwało ją ciche pohukiwanie sowy. Czarownica spojrzała na nią i odwiązała zwitek papieru, który miała przy nóżce.
Nie zaśpij, dzisiaj mamy ważny sprawdzian!
Ron.”
Dziewczyna odruchowo popatrzyła na zegarek. Widząc, która jest godzina, szybko zamknęła okno i pobiegła w stronę toalety. Wzięła prysznic, zrobiła delikatny makijaż. W biegu nałożyła na siebie ubranie i szkolną szatę. Zabrała potrzebne książki i wyszła z pokoju. Nie zauważyła jednak Dracona. Wpadła na niego, a wszystkie podręczniki, które do tej pory trzymała, wylądowały na podłodze:
- No, świetnie. Ten dzień zaczął się beznadziejnie. Ciekawa jestem jak się skończy. Pomógłbyś mi, a nie stoisz i się gapisz! – Blondyn tylko spojrzał na podłogę i poszedł dalej.
- Do niego to jak do słupa.
- Myślisz, że szlamie pomogę? Sorry, ale tak nisko jeszcze nie upadłem.
- Szowinistyczna, bezczelna, zarozumiała, męska ŚWINIA! – Gryfonka zaczęła kierować w stronę Dracona przeróżne epitety.
- Oszczędź sobie i lepiej się rusz – Ślizgon ruszył w stronę Wielkiej Sali.
Chwilę później Hermiona podążyła jego śladami. Po drodze upomniała dwójkę piątoklasistów, którzy obściskiwali się za jednym z posągów.

~*~

Na dole czekała już na nią trójka najlepszych przyjaciół.
- No, nareszcie! Już myśleliśmy, że się nie doczekamy! – Powiedział rudzielec.
- Trochę więcej wiary – puściła oczko i weszła do WS.
Razem z Ginny usiadła naprzeciw Rona i Harrego. Po chwili dosiadł się do nich nowy uczeń, Eric. Jedli śniadanie, śmiejąc się z żartów rudzielca:
- Ok, musimy iść, bo sprawdzian czeka – powiedział Harry, wstając od stołu.
- Święta racja – odpowiedział Ron z pełnymi ustami, co u pozostałych wywołało kolejną salwę śmiechu.
Ruszyli więc w stronę klasy. Hermiona całą drogę powtarzała regułki i napominała chłopców, żeby zrobili to samo, bo jej dobre serce się skończyło. Kiedy wszyscy weszli do klasy i usiedli w ławkach, profesor McGonagall nakazała im pisać.
- Hermiona, odpowiedź na piąte… - Ron starał się mówić szeptem. – Słyszysz?
- Słyszę, panie Weasley – mruknęła McGonagall, stając tuż obok niego.
Wszyscy uczniowie roześmiali się, a Ron wydukał tylko:
- Przepraszam, pani profesor. To się już nie powtórzy.

~*~

- Słyszysz?
- Słyszę, panie Weasley – Hermiona, Harry i Ginny nabijali się z Rona.
- Ej, skończcie już. Ja wiem… to było mało ambitne, ale bez przesady.
- Stary, gdybyś widział swoją minę. Nigdy jej nie zapomnę.
- Co za piękny dzień – powiedziała brązowowłosa i spojrzała na Harrego.
- No, zaraz ten piękny dzień się skończy – Ginny wskazała palcem na zbliżającego się arystokratę.
- Bliznowaty, Wieprzlej i panna Wiem-to-wszystko-Granger – Draco spojrzał na nich z wyższością, a Blaise, który mu towarzyszył głośno się zaśmiał.
Hermiona natomiast wstała od stołu i stanęła twarzą w twarz z blondynem. Ten natychmiast wykrzywił usta, widać było, że się denerwuje.
- I co teraz powiesz? Pękasz, nie? – Dziewczyna patrzyła prosto w jego zimne oczy.
- Zamknij się, szla… - W tym momencie wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Nigdy więcej nie nazywaj mnie szlamą. ROZUMIESZ? – Huknęła, a wszyscy uczniowie, którzy byli w Wielkiej Sali i jedli obiad spojrzeli z zaciekawieniem.
- Co się  tutaj dzieje? Jak wam nie wstyd! Macie być przykładem dla pozostałych. Obydwoje macie szlaban. Dzisiaj o 20.00 czekajcie pod moim gabinetem! Prefekci NACZELNI… - Prychnęła McGonagall i ruszyła dalej, w stronę nauczycielskiego stołu.

~*~

Głupi Draco… O Matko! Nazywam go po imieniu. Co się dzieje? Głupi kretyn! Przez niego dostaliśmy szlaban. Oj, jak mu nawrzucam dzisiaj. Popamięta mnie do końca życia.
Hermiona leżała na łóżku pokrytym szkarłatną jedwabną pościelą. Co jakiś czas przewracała się z boku na bok. Myślała o tym, co wydarzyło się tego dnia. Dzisiaj blondyn przesadził. Już nie będzie dla niego taka dobra. Te czasy już się skończyły. Zapłaci za wszystkie przykrości jakie spotkały ją samą jak i jej przyjaciół. „Już mi ciebie żal…” – Hermiona drwiła z niego w myślach.
Zmieniła się. Nie tylko zewnętrznie, ale też wewnętrznie. Jej zachowanie… Już nie było takie jak dawniej. Stała się bardziej cięta i sarkastyczna. Zaczęła postrzegać wszystko inaczej. Jej świat, dotąd kolorowy, okrył się szarością. Oczywiście nie zawsze tak było. Hermiona miała przyjaciół. Dla których warto było uśmiechać się nawet wtedy, gdy tak naprawdę nie wszystko było w porządku. Uśmiech nigdy nie znikał z jej ślicznej twarzy (nie było go tylko wtedy, kiedy miała scysje z Malfoyem). Jednak w głębi duszy czuła coś niepokojącego. Lecz nie była pewna co to.

~*~

Zbliżała się godzina 20.00. Hermiona podniosła się z łóżka i spojrzała na zegarek. W trybie natychmiastowym pobiegła do toalety, przemyła twarz i w biegu udała się z powrotem do pokoju. Ubrała swoje ulubione jeansy, czarną bluzę z kapturem i już po chwili biegła w stronę gabinetu profesor McGonagall.
- Już myślałem, że sam będę zapieprzał ze szmatą – powiedział Ślizgon i spojrzał na dziewczynę.
- No, to dobrze myślałeś. Nie mam zamiaru ci pomagać – ona zaś stanęła naprzeciwko niego i oparła się o ścianę.
- To się jeszcze okaże.
Po chwili McGonagall opuściła pomieszczenie i nakazała im iść. Doszli do łazienki. Profesor pokazała im składzik ze szczotkami i wyszła.
- Mam to posprzątać? Chyba ją pogięło – Draco sięgnął do kieszeni z zamiarem wyciągnięcia różdżki.
- Accio różdżka. Dzisiaj tak łatwo nie będzie, królu – Hermiona zaśmiała się.
Chwyciła mopa i zaczęła wycierać zalaną podłogę. Wzrok młodego arystokraty z czubka głowy powędrował w dół, zatrzymując się na pośladkach brązowowłosej:
- Jesteś strasznie zarozumiała, ale tyłek to ty masz w porządku – powiedział nie przestając się w nią wpatrywać.
Gryfonka momentalnie odłożyła mopa i podeszła do Dracona.
- Jeżeli chciałeś mnie poderwać, to był to raczej słaby tekst. Lepiej już się nie odzywaj, bo źle skończysz. No, chyba, że ci zależy i znowu chcesz dostać w buźkę.
- Granger, nie poznaję cię. Ja tutaj miło mówię, a ty od razu do mnie z wyrzutem. Trochę kultury – z jej oczu wzrok przeniósł na dekolt. – I zapnij tę bluzę, bo wprowadzasz klimaty jak z filmu erotycznego.
- ZBOCZENIEC! Lepiej rusz tyłek i zacznij sprzątać.
Ostatnią godzinę „spędzili” na podłodze, sprzątając oraz dogadując sobie wzajemnie. Kiedy zbliżała się 21.30 postanowili, że pójdą do swoich pokoi.

~*~

Kiedy Hermiona weszła do sypialni, pod drzwiami zauważyła liścik. Zaciekawiona podniosła kartkę i zaczęła czytać:
„Witaj, Hermi.
Byłem u Ciebie, ale zapomniałem, że dostałaś szlaban przez tego kretyna. Chciałem z Tobą pogadać, jak przyjaciel z przyjaciółką. Może wybierzesz się ze mną w sobotę do Hogsmeade? Porozmawiamy o tym jutro. Śnij dobrze.
Ron.”
List przeczytała jeszcze kilka razy i odłożyła go na półkę. Weszła do łazienki i nalała wody do wanny. Niebieska maź, której dolała, zamieniła się teraz w puszystą pianę. Dziewczyna leżała okryta białym puchem, rozmyślając o przyjaciołach, o liście rudzielca i o Draconie. Tak, myślała o nim. O tym jak ją traktuje. Przecież nic mu nie zrobiła. Przez siedem lat znosiła ciągłe upokorzenia, ale mimo to nie czuła nienawiści. Czuła żal. Ogromny żal, który wypełniał jej serce. W głębi duszy chciała, żeby ten zimny i oschły arystokrata zmienił się. Tak, ona – dobra dziewczyna chciała, aby Dracon był innym człowiekiem – lepszym. Leżąc w białej pianie wyglądała jak anioł. Po raz kolejny zamknęła oczy i zaczęła nucić piosenkę:

Potem chciałeś iść i odejść
Powinnam po prostu
Pozwolić Ci iść i zrobić to.
Ponieważ teraz czuję się,
Jakbym krwawiła.”*

~*~

Zmęczona dniem wyszła z łazienki. Owinięta ręcznikiem położyła się na łóżku. Mokre loki okalały jej twarz i ramiona. Dłonie ułożyła na brzuchu. W bezruchu leżała kilka minut, które ciągnęły się niemiłosiernie. W końcu postanowiła wstać i ubrać piżamę. Kiedy zakończyła czynność związaną z garderobą, zapaliła lampkę, która tliła się, dając łagodne światło. Pokój wyglądał wtedy jeszcze piękniej… Ona sama, usiadła na parapecie i wpatrywała się w tajemnicze gwiazdy. W tym samym czasie, w pokoju obok, Draco siedział w fotelu i popijał Ognistą Whisky. Zastanawiał się nad tym, co powiedziała mu „ta szlama, Granger”. W jego uszach dudniło zdanie przez nią wypowiedziane: „Nigdy więcej nie nazywaj mnie szlamą. ROZUMIESZ?” Myślał, myślał… A im bardziej wytężał umysł, tym bardziej bolała go głowa.
Draco, co ty odwalasz? Masz jakiś dzień dobroci dla szlamy? Zrób coś z tym, bo jeszcze się w niej zakochasz!” Wstał z fotela i chwiejnym krokiem doszedł do łóżka. Padł na nie i chwilę później był pogrążony w śnie.

~*~

Kłamałeś, że wyśniłeś mnie.
Kłamałeś: 
Tylko Ciebie chcę
Kłamałaś: serce wszystko wie,
Ono zdradziło Cię.**


_____________

Wykorzystane utwory:
* - Rihanna – Rehab.
** - Ewelina Flinta i Łukasz Zagrobelny – Nie kłam, że kochasz mnie.